"Chciałbym aby trenerów traktowano poważniej"

"Chciałbym aby trenerów traktowano poważniej"

Wczoraj, bardzo ciekawego wywiadu, dla naszego partnerskiego portalu SportoweBeskidy.pl, udzielił nasz trener, Mariusz Wójcik. W rozmowie czytamy, między innymi, o powodach sobotniej porażki z BKS, ale także o celach LKSu na ten sezon i marzeniach trenerskich Mariusza Wójcika.

SportoweBeskidy.pl: Spotykamy się tuż po treningu. Nad czym pracował pan dzisiaj z zespołem?
Mariusz Wójcik: Głównym celem treningu była praca nad wytrzymałością specjalną. Po rozgrzewce z piłkami były ćwiczenia siły mięśniowej, ćwiczenia stabilizujące. W części głównej zawodnicy zaliczyli dwa obwody stacyjne, w tej części pojawiły się elementy wytrzymałości specjalnej. Całość zakończyliśmy grami zadaniowymi i krótką regeneracją.

SportoweBeskidy.pl: W sobotę przegraliście 0:3 z bialską Stalą. Czego w meczu z BKS-em zabrakło?
M.W.: Szczerze mówiąc rywal wygrał zasłużenie. Mam pewne zastrzeżenia do zespołu. Gdyby zawodnicy zrealizowali założenia, wykorzystali przedmeczowe wskazówki, to nie stracilibyśmy trzech goli. Bramki przeciwnik zdobył po naszych błędach, to nie były składne akcje BKS-u. Fizycznie wyglądaliśmy gorzej od przeciwników, zawodnicy gości byli agresywniejsi. To już moja rola. Prawdopodobnie w mikrocyklu poprzedzającym mecz popełniłem gdzieś błąd. Analizuję to, przed spotkaniem z Grunwaldem postaramy się skorygować sytuację.

SportoweBeskidy.pl: Mecz z BKS-em był dla was pierwszym w sezonie. Nie doszedł bowiem do skutku pojedynek z GKS-em 1962 Jastrzębie. To mogło mieć wpływ na postawę zespołu?
M.W.: Rozmawiałem o tym z zawodnikami. Byliśmy przygotowani do spotkania z GKS-em, również mentalnie. Zawodnicy byli „naładowani”, ale mecz się nie odbył. Strukturę pracy przed pojedynkiem z BKS-em musieliśmy zmienić. Mecz się nie odbyły, nie utrzymaliśmy rytmu, ale nie możemy porażki tłumaczyć w ten sposób, bylibyśmy niepoważni. Zawiedliśmy, musimy zrobić wszystko, aby w następnych meczach było lepiej.

SportoweBeskidy.pl: W lecie doszło w drużynie do małej rewolucji karowej. Zimowa przerwa również przyniosła sporo zmian. Jak pan ocenia bilans zysków i strat? Drużyna jest silniejsza?
M.W.: Z matematycznego punktu widzenia jest nas mniej. Odeszło ośmiu zawodników, dołączyło do nas sześciu. Chciałem zachować kadrę z jesieni, zespół osiągnął przyzwoity wynik. Latem drużyna była budowana praktycznie od podstaw, nie przepracowała typowego okresu przygotowawczego, gdyż trwał on raptem trzy tygodnie. W klubie podchodzimy do sprawy w ten sposób, że z niewolnika nie ma pracownika. Jeśli komuś nie jest po drodze z drużyną, to nie stawiamy żadnych przeszkód, nie dyktujemy zaporowych cen. Mam takie przekonanie, że zespół który powstał zimą nie będzie gorszy od tego poprzedniego. Pierwszy mecz nam nie wyszedł, ale traktuję to jako wypadek przy pracy. Nie powiem nic odkrywczego, częste i liczne zmiany nie ułatwiają pracy szkoleniowej. Buduje się pierwszą ścianą, gdy jest wybudowana, myśli o budowie drugiej, a po takich zmianach trzeba wracać do pierwszej. Na pewno stabilizacja jest potrzebna. Nie jest moją winą, klubu też nie, taka sytuacja. Od jakiegoś czasu staramy się stawiać na młodych zawodników. Chcemy ułatwić im wejście w seniorską piłkę. Mamy jeden z najmłodszych zespołów w lidze.

SportoweBeskidy.pl: Co przyniesie runda wiosenna. Jaki stawia pan przed zespołem cel?
M.W.: Celem nadrzędnym jest utrzymanie się. Pierwszą część sezonu zakończyliśmy na 10. miejscu. Każda wyższa pozycja, to będzie nasz sukces. M.in. ze względu na wspomniane zmiany. Brak stabilizacji pewne konsekwencje musi ze sobą nieść.

SportoweBeskidy.pl: Duże zmiany dotykają także systemu rozgrywek III ligi. Były przed rokiem podziały na grupy, teraz mamy ligą 20-zespołową. Kolejne rozgrywki będą stały pod znakiem kolejnych zmian…
M.W.: Ciągłe i częste reformy nie stanowią dobrego rozwiązania. Regulaminy rozgrywek ostatnio za często się zmieniają. Nie da się ukryć, że liga w obecnym kształcie generuje większe koszty, co dla mniejszych klubów, takich jak Czaniec, ma duże znaczenie. Nie jest moją rolą wypowiadanie się w tych kwestiach, ale to, że mamy wąską kadrę nie wynika z tego, że taką chcemy mieć, na taką nas aktualnie stać.

SportoweBeskidy.pl: Czaniecka młodzież puka do bram pierwszego zespołu?
M.W.: Mamy do czynienia w tym aspekcie z dużym problemem. Jeśli jakiś młody chłopak pojawia się, bierze udział w treningach pierwszego zespołu, to zazwyczaj po dwóch tygodniach rezygnuje. Po zakończeniu sezonu prezes spotkał się z juniorami, uczestniczyłem w tym spotkaniu. Każdy chętny junior mógł spróbować swoich sił w seniorach. Nie wyznaczaliśmy konkretnych chłopaków, daliśmy możliwość podjęcia treningów wszystkim. Nikt nie skorzystał z tej możliwości. To jest syndrom naszych czasów.

SportoweBeskidy.pl: Zapowiada się ciekawa walka o mistrzostwo III ligi. Pana zdaniem bialską Stal stać na skuteczne nawiązanie rywalizacji z Odrą Opole i Polonią Bytom.
M.W.: Życzę BKS-owi jak najlepiej. Myślę, że wszyscy w regionie mieliby satysfakcję, gdyby to ten zespół wygrał ligę. Z tego co mówią i piszą, to królem zimowego polowania była Odra. Niczego jednak nie przesądzam. Każda drużyna może wpaść w dołek. Na początku rozgrywek wydawało się, że Polonią po pierwszej rundzie będzie jedną nogą w II lidze, ale złapała zadyszkę. Obecnie faworytem jest Odra, ja będę trzymał kciuki za BKS.

SportoweBeskidy.pl: Jakby pan scharakteryzował swój zespół. Najmocniejszą stroną LKS-u Czaniec jest…
M.W.: Statystyki pokazują, że mamy problemy ze zdobywaniem bramek. Nad tym mocno pracowaliśmy podczas przygotowań. Sparingi pokazywały, że obraliśmy słuszną drogę. Niestety mecz z BKS-em pod tym względem kompletnie nam nie wyszedł. Atakowaliśmy zbył małą ilością zawodników. W tym spotkaniu zarysowała się różnica pomiędzy meczem mistrzowskim a sparingowym. Na pewno naszą mocną stroną jest organizacja gry obronnej. Preferujemy szybki atak, czyli najprostszą formę atakowania. Mam młody zespół, a młodość ma to do siebie, że często jest nieprzewidywalna. Pokazała to pierwsza część sezonu. Potrafiliśmy w Opolu prowadzić do przerwy 2:0, co prawda mecz zakończył się wynikiem 2:2, ale dobrze zaprezentowaliśmy się na terenie lidera. Natomiast w meczach z dwoma ostatnimi drużynami w tabeli wywalczyliśmy tylko dwa punkty.

SportoweBeskidy.pl: Piłkarskie marzenie trenera Mariusza Wójcika?
M.W.: Przede wszystkim chciałbym, aby w naszym kraju zawód trenera i samych trenerów traktowano poważniej. Podam taki przykład. Obecny trener Borussii Dortmund pracując w polskich warunkach, przy naszej mentalności, już dawno z klubu zostałby zwolniony. Brakuje działaczom cierpliwości. Trener nie powinien być zwalniany po jednej czy dwóch porażkach. Aby poznać czyjś warsztat potrzeba czasu. Na przestrzeni lat dojrzewam, ciągle się uczę, jak każdy trener. Dużą wagę przywiązuję do przygotowania fizycznego, organizacji gry, zagadnień taktycznych. Marzenie? Jak każdy trener chciałbym pracować jak najwyżej. Uważam, że im wyżej, tym pracuje się łatwiej. Pod tym względem, że trener zajmuj się tylko trenowaniem. Nie ma na głowie spraw organizacyjnych. W tej chwili koncentruję się na pracy w Czańcu. Tutaj daje z siebie wszystko.

SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę.
M.W.: Dziękuję.

Rozmawiał: Krzysztof Biłka

Bezpośredni link do WYWIADU>>

foto: Bartłomiej Budny

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości