Jesień zgodna z oczekiwaniami
Przed startem sezonu 2016/2017 na boiskach IV ligi śląskiej grupy II sporo mówiło się, że LKS Czaniec będzie jednym z głównych faworytów do mistrzostwa ligi. Roszady kadrowe, zmiana trenera po spadku z III ligi były uzasadnieniem tych teorii. Jednak w klubie panował olbrzymi spokój i umiarkowane podejście do ligowej rywalizacji. Zapraszamy Was do przypomnienia sobie rundy jesiennej mecz po meczu.
Terminarz chciał, że pierwszy ligowy mecz podopieczni Macieja Żaka zagrali na terenie beniaminka, Wilków Wilcza. Jak to bywa w przypadku spotkań z beniaminkami, gospodarze wyszli na to spotkanie podwójnie zmotywowani. Jednak nasz zespół pokazał w tym spotkaniu swoją mądrość i wygrał 2:0. Już trzy dni później do Czańca zawitał kolejny beniaminek, Beskid Skoczów. Spotkanie miało przebieg dość jednostronny, ale nasz zespól długo nie potrafił strzelić bramki. Dopiero w drugiej połowie, gdy goście musieli grać w "10", piłkarze LKS-u postawili kropkę nad "i", wygrywając pewnie 3:0. Seria starć z beniaminkami trwała dalej bowiem w trzeciej kolejce udaliśmy się do Lędzin na mecz z miejscowym MKS-em. Spotkanie stało na bardzo wysokim poziomie i było widać, że mierzą się ze sobą zespoły, które muszą być zaliczane do czołówki tej ligi. Bartosz Woźniak już na początku spotkania szczęśliwie otworzył wynik meczu, a podopieczni Macieja Żaka zdołali dowieźć jednobramkowe prowadzenie do końca. Czwarta kolejka to starcie z Concordią Knurów. Miało być lekko, łatwo i przyjemnie, ale wcale tak nie było. LKS wygrał 2:1, ale z postawy swoich piłkarzy trener Żak nie mógł być zadowolony. Co prawda trzy dni później udało się wygrać po raz piąty z rzędu, 3:1 z Granicą Ruptawa, objąć pozycję lidera, ale każdy kto widział grę naszego zespołu mógł mieć obawy przed nadchodzącymi starciami ze ścisłą czołówką ligi.
Te obawy potwierdziły się w szóstej kolejce, gdy do Czańca zawitał GKS Radziechowy-Wieprz. Goście wygrali aż 3:0, wykorzystując nasze błędy indywidualne. Można się doszukiwać w tym meczu fatalnej postawy sędziego, ale to nie zmienia faktu, że przegraliśmy zasłużenie, a styl gry pozostawiał wiele do życzenia. Nadzieją miało być kolejne spotkanie w Łaziskach z miejscową Polonią. Gospodarze byli wtedy na fali i wygrywali mecz za meczem. Nie inaczej było w starciu z naszą ekipą, która znów przegrała w stosunku 3:0. Morale piłkarzy i kibiców naszego zespołu mocno spadło po tym zimnym prysznicu. Tak mocno, że straciliśmy punkty także w kolejnym meczu, z Orłem Mokre, remisując 1:1 przed własną publicznością. Ilość sytuacji jaką stworzyła sobie nasza drużyna w tym spotkaniu była niezliczona, ale w siatce znalazł się tylko jeden strzał. Przełomowe miało być spotkanie w Jaworznie z miejscową Szczakowianką. Podopieczni Macieja Żaka wyszli na to spotkanie mocno zmotywowani, ale już w 10 minucie zadanie wygrania meczu mocno się skomplikowało bowiem Kawaler otrzymał czerwony kartonik. Nie załamało to jednak naszych graczy i przez cały mecz dążyliśmy do zwycięstwa. Udało się to w samej końcówce i ta wygrana miała odbudować nasz zespół. Tydzień później graliśmy z dobrze usposobioną ekipą Spójni Landek. Gra wyglądała już lepiej, ale znów brakowało skuteczności. Jednak szczęście uśmiechnęło się do nas po raz drugi i Ilya w samej końcówce dał nam kolejne trzy punkty. W jedenastej kolejce doszło do pojedynku w Pszczynie z miejscową Iskrą, której trenerem jest bardzo dobrze znany w Czańcu, Mariusz Wójcik. Po niezłym meczu na tablicy wyników nie odnotowaliśmy żadnych zmian i oba zespoły podzieliły się punktami. W kolejnej serii gier podopieczni Macieja Żaka mierzyli się z najpoważniejszym kandydatem do awansu, LKS-em Bełk. Nasz zespół jednak znów zawiódł i przegrał wstydliwie przed własną publicznością aż 5:0 mimo, że na tak wysoką porażkę nie zasłużył. Był to kolejny kryzysowy moment rundy, który przeciągnął się na kolejną kolejkę, w której będąc drużyną zdecydowanie lepszą, przegraliśmy 2:1 w Raciborzu tracąc bramkę w ostatnich minutach.
Przełamanie miało nadejść w domowym starciu z outsiderem ligi, Krupińskim Suszec. Zwycięstwa się doczekaliśmy ale styl pozostawiał wiele do życzenia, a i sam gol rozstrzygający padł dopiero w 75 minucie. Nie dziwiła zatem mała pewność siebie przed wyjazdem do dobrze usposobionych Ornontowic. Jednak mecz z Gwarkiem był tym na co czekali kibice od pierwszej części rundy. Zagraliśmy wysoko, agresywnie i bardzo zdecydowanie co przyniosło piorunujące efekty i wysokie zwycięstwo 4:0. W kolejnej kolejce czekały na nas niepokonane od 10 spotkań rezerwy Podbeskidzia. Podopieczni Macieja Żaka zagrali kolejny świetny mecz, a zwłaszcza drugie 45 minut. Do przerwy lepsi byli gospodarze, prowadząc 2:1, ale po przerwie nasz zespół zdobył cztery gole i wygrał aż 5:2. Z bojowym więc nastawieniem wyczekiwaliśmy ostatniego aktu rundy jesiennej i starcia przed własną publicznością z trzecim w tabeli zespołem Drzewiarza Jasienica. LKS Czaniec zdał kolejny test i po dobrym meczu wygrał 3:1 kończąc rundę na podium.
Celowo podzieliliśmy podsumowanie rundy jesiennej na trzy części. Pierwsza i ostatnia były w naszym wykonaniu niemal wzorcowe, natomiast kilka spotkań w fazie środkowej pozostawiało wiele do życzenia i to tam straciliśmy sporo niepotrzebnych punktów. Jednak założenia i cele na rundę jesienną zostały zrealizowane w pełni. Kończymy tę rundę z dorobkiem 35 oczek i tylko punktem straty do liderującego Bełku. Dlatego naszym piłkarzom należą się spore brawa i zasłużony odpoczynek przed jeszcze trudniejszą wiosną.
Runda jesienna w wykonaniu LKS-u Czaniec:
Miejsce: 3
Punkty: 35
Stosunek bramkowy: 28:19
Bilans spotkań: 11-2-4 (zwycięstwa, remisy, porażki)
Bilans spotkań u siebie: 5-1-2
Bilans spotkań na wyjeździe: 6-1-2
Najwyższe zwycięstwo: 4:0 z Gwarkiem Ornontowice
Najwyższa porażka: 5:0 z LKS-em Bełk
Najlepszy strzelec: Bartosz Woźniak (7 goli)
Najlepiej asystujący: Ilya Nazdryn-Platniski (4 asysty)
Najwięcej minut na boisku: Maciej Żak (1505 minut)
foto: BartFotoSport
Bądź na bieżąco i śledź nas na portalach społecznościowych:
Komentarze