Potencjał maluczkich
Sen Błękitnych Stargard Szczeciński o wyjeździe na finał Pucharu Polski do Warszawy dobiegł końca. Jednak ten ogromny sukces klubu z II ligi odbił się szerokim echem w całej piłkarskiej Polsce i nie tylko. Szacunek im za to należy się wielki, ale tak na chłodno oceniając, to dobrze się stało że to Lech Poznań zagra w finale z Legią Warszawa, bo będzie to finał marzeń, na który od dawna czekaliśmy. Ale nie o tym chciałbym powiedzieć kilka słów, ale o tym co za sobą niesie ten niewyobrażalny dla wielu wyczyn Błękitnych.
Piłka nożna na poziomie klubowym w Polsce mocno kuleje. Powoli zaczyna się robić podział na zespoły bardzo bogate, odbiegające od reszty i te biedniejsze, które cieszą się z tego co mają, licząc każdą złotówkę. Poziom ligowy niby z roku na rok się podnosi, ale nie daje to efektu na arenie europejskiej. Piłkarze zarabiają coraz więcej pieniędzy, a działacze co rusz zmieniają systemy i formuł rozgrywek. Do czego to wszystko prowadzi polskiego kibica? Chyba tylko do zawrotu głowy… . Co roku zawód, bo nasz zespół, jak nie przez brak umiejętności, to przez szkolny błąd odpada z walki o Ligę Mistrzów, co roku większy odruch „wymiotny” kiedy patrzy się na piłkarzy, wożących się luksusowymi samochodami i ubierającymi się w najdroższe ciuchy. Żeby nie było wątpliwości, nikt im tego nie zazdrości, ale gdyby chociaż w połowie zapracowali na taki stan rzeczy to nikt nie miałby pretensji. No i koniec końców, władze związkowe, które chyba same nie wiedzą jaki system rozgrywek przyjąć żeby funkcjonował on przez lata, jak w najmocniejszych ligach świata i co rusz wprowadzają jakieś zmiany. I po co to wszystko? Skoro przyjeżdża drugoligowiec, którego budżet oscyluje w granicach jednego miliona złotych i potrafi walczyć jak równy z równym z wicemistrzem kraju, którego budżet wynosi około 65 milionów złotych. Oczywiście lubimy takie historie, kiedy Dawid pokonuje Goliata, ale nie w tym rzecz.
Oglądając tegoroczny Puchar Polski zastanawiałem się czym jest to wszystko spowodowane. Co sprawia, że małe kluby mogą walczyć, jak równy z równym, z potentatami? Do głowy przychodzi mi jedno słowo, ambicja. Z pewnością to ona zaprowadziła tych maluczkich na piedestał i dała szansę rywalizacji o szczytne cele. To, że wielu naszym ligowcom, zarabiającym krocie, jej po prostu brakuje to już wiemy, ale pójdźmy krok dalej. Ten sukces powinien spowodować, że inwestorzy zwrócą uwagę na kluby z niższych lig. Kto nigdy nie był na meczu takiej ligi, ten mógł się przekonać, oglądając boje Błękitnych w Pucharze, jak się gra na takich poziomach. Tam nie ma dużych pieniędzy, o ile w ogóle są, tam jest czysta pasja i sportowa ambicja, która sprawia, że spotkania takich drużyn nie raz stoją na bardzo wysokim poziomie i są dla kibica nie lada gratką.
Zastanówmy się, po co wydaje się tyle milionów na piłkarzy którym zależy tylko na tym, żeby mieć więcej i więcej? I tutaj apel do wszystkich ślepo zapatrzonych inwestorów, szukając możliwości wspomagania swoimi pieniędzmi sportu, w tym przypadku piłki nożnej, nie patrzcie tylko na sam top piłkarskiej Polski. Spójrzcie też na te zapomniane, mniejsze ligi, z których przecież wielu dzisiejszych topowych piłkarzy się wywodzi. Inwestując pieniądze w rozwój piłki na poziomie lokalnym, dbamy o rozwój piłki na poziomie ogólnokrajowym. Bo im lepiej ten zawodnik wyszkoli się w tym malutkim klubiku, tym szybciej będzie się piął w górę, a co za tym idzie, tym szybciej będzie przynosił oczekiwane zyski swoim klubom. I będzie to z pożytkiem dla całego piłkarskiego otoczenia. Owszem, potrzeba też zmiany podejścia zawodników do swojego sportowego awansu i zmniejszenie przede wszystkim ich oczekiwań finansowych, ale to temat na osobny artykuł. Pamiętajmy, droga każdego wielkiego piłkarza zaczyna się od klubu lokalnego, nie raz bardzo małego.
Komentarze