Grali jak nigdy, przegrali jak zawsze...
Tytuł artykułu jest idealnym odzwierciedleniem tego co działo się wczoraj na boisku w Częstochowie. Podopieczni Macieja Żaka zagrali kolejny dobry mecz, ale niestety nie ustrzegli się błędów, które zadecydowały o losach meczu. Za wrażenia jednak punktów się nie przyznaje i dlatego wracamy z Częstochowy na tarczy.
Pierwsza połowo zakończyła się bezbramkowym remis, a powinna co najmniej dwubramkowym prowadzeniem naszej ekipy. Już na początku, przy odrobinie szczęścia mogliśmy objąć prowadzenie. Jeden z obrońców Skry w taki sposób zagrał piłkę do swojego bramkarza, że ta cudem ominęła słupek i wyszła na rzut rożny. Chwilę później doskonałe zagranie od Kwaśniewskiego otrzymał w polu karnym Hałat, opanował piłkę ale trafił tylko w boczną siatkę. W dalszej części pierwszej połowy gra się wyrównała, ale gospodarze nie potrafili zagrozić naszej bramce, oddając zaledwie jeden celny strzał. Z naszej strony wyróżniał się, bardzo dobrze grający wczoraj Mieszczak. I w końcówce pierwszej części miał stuprocentową okazję do zdobycia bramki. Po zamieszaniu w polu karnym, piłka trafiła do Bobera, który wyłożył futbolówkę na piąty metr przed bramką do wspomnianego Mieszczaka. Ten jednak z ostrego konta przestrzelił.
Na drugą połowę nasza drużyna nie zdążyła wyjść... . A konkretnie prawy obrońca Piekielny, który dwie minuty po wznowieniu gry, ograł w swoim polu karnym zawodnika gospodarzy, ale zamiast pozbyć się piłki i oddalić grę od naszej bramki, to zagrał niedokładnie do Fabisiaka. Futbolówkę przejął zawodnik Skry, wjechał w pole karne i dośrodkował wprost na głowę Nowaka, który nie miał problemu z pokonaniem Majdy. Mając w pamięci poprzednich 26 spotkań w tym sezonie, można było założyć z góry że już jest po meczu, gdyż podniesienie się po straconym golu to sztuka, która w tym sezonie rzadko nam wychodzi. Jednak zespół Macieja Żaka próbował zmienić bieg tego spotkania i swoje okazje mieli, Hałat i Konacki, ale trzeba przyznać, że Skra od momentu strzelenia bramki złapała "luz" i stworzyła kilka dogodnych okazji. Dobrze jednak bronił Majda i sprzyjało nam sporo szczęścia. Decydujący cios gospodarze zadali w samej końcówce, co było powodem otwarcia naszego zespołu. Szybko rozegrany stały fragment gry, akcja lewą stroną i dośrodkowanie w pole karne od Gołucha otrzymał Mularczyk, który zaaplikował nam drugą bramkę i zamknął mecz.
Szkoda, bo trzeba powiedzieć, że gdyby wpadł gol dla naszego zespołu w pierwszej połowie, to mecz mógłby się zakończyć podobną sensacją jak w przypadku kwietniowego starcia z BKS Stal. Jednak nasza tragiczna skuteczność w tym sezonie po raz kolejny pozbawiła nas zdobyczy punktowej. Następny mecz już w najbliższą środę o godzinie 18.00. Zagramy w Czańcu z Szombierkami i nie da się ukryć, że liczymy w końcu na trzy punkty!
Skra Częstochowa – LKS Czaniec 2:0 (0:0)
1:0 – D. Nowak (47.)
2:0 – P. Mularczyk (87.)
Skra:
Kosut – Mastalerz, Woldan, Błaszkiewicz, Tomczyk – Musiał, Kowalczyk, Zaradny, Niedbała (64. Niedbała), Mularczyk – Nowak (75. Gołuch).
LKS Czaniec:
Majda – Piekielny (80. Gołdowski), Borak, Bober, Kwaśniewski, Hałat, Fabisiak, Waligóra, Jurczak (70.Konacki), Mieszczak, Kozioł.
Żółte kartki: Mastalerz – Konacki, Fabisiak
Widzów: ok. 80
Komentarze