Relacja ze strony Naprzód Żernica
W sobotnie popołudnie przy mocno świecącym słońcu przyszło nam zagrać na wyjeździe z Walką Makoszowy. Rywal nękany wieloma problemami poza boiskowymi w tym roku przegrał wszystkie ligowe spotkania. Od pierwszego gwizdka sędziego przejmujemy kontrolę nad spotkaniem. Mamy piłkę, konstruujemy sytuacje pod bramką przeciwnika, niestety w pierwszej części bijemy głową w mur. Marnujemy okazje na potęgę.
Gospodarze tylko raz w pierwszych czterdziestu pięciu minutach bardzo groźnie zagrażają broniącemu w tym spotkaniu Bartoszowi Bajonowi. Nasz bramkarz popisuje się bardzo dobrą interwencją i ratuje nas przed utratą gola. Na nasze szczęście udaje nam się wyjść na prowadzenie przed przerwą, w 31 minucie podobnie jak w meczu z Carbo Gliwice, Tomasz Sokołowski rozpoczyna rajd, kilka metrów za naszą połową mija rywali i na koniec pokonuje bramkarza gospodarzy i Naprzód obejmuje prowadzenie. W I połowie mamy jeszcze kilka bardzo dobrych okazji na podwyższenie prowadzenia jednak piłka nie chciała wpaść do bramki.
Drugą część spotkania co już nam się zdarzało w tej rundzie, rozpoczynamy od straty bramki. Po akcji, w której nasz zespół popełniał błąd za błędem, pomocnik Walki zagrywa piłkę z lewej strony, do ustawionego w polu karnym napastnika a ten doprowadza do remisu. W dalszej części spotkania to my mamy znaczącą przewagę nad przeciwnikem. Tomasz Sokołowski zagrywa w pole karne gospodarzy do wprowadzonego jeszcze w pierwszej połowie za kontuzjowanego Pawła Madeja Zbigniewa Sodla, a Nešpor po walce głównie z samym sobą w końcu wpycha futbolówkę do bramki, w 55 minucie ponownie prowadzimy.
Kolejnego gola strzela również Zbigniew Sodel, zbiega z piłką z lewej strony do środka boiska, oddaje strzał zza pola karnego w kierunku bliższego słupka i 3:1 dla nas. Hattricka kompletuje po strzale z rzutu karnego wywalczonego przez Krzysztofa Kościółka. Wynik spotkania w 75 minucie ustala Mariusz Sikora, który rzut wolny wywalczony przez Zbyszka Sodla zamienia na bramkę. Nie mały udział w tej bramce miał Dariusz Kuta, który do ostatniej chwili zasłaniał bramkarzowi miejsce, w które wpadła piłka.
Podsumowując, odnosimy pewne zwycięstwo 5:1, mimo to pozostaje mały niesmak po tak wielu niewykorzystanych okazjach. Spokojnie po naszej stronie mogła widnieć dwucyfrowa zdobycz bramkowa. Drużynie Walki życzymy powodzenia w kolejnych spotkaniach i utrzymania w zabrzańskiej Serie A.