Zabrzanie za mocni
468 minut trwała passa naszego zespołu bez straconego gola. W dniu dzisiejszym musieliśmy niestety uznać wyższość lepszego zespołu rezerw Górnika Zabrze, który był wzmocniony aż sześcioma zawodnikami pierwszej drużyny. To nas jednak nie tłumaczy bo zagraliśmy słaby mecz.
Spotkanie rozpoczęło się od groźnego strzału z okolicy dwudziestego metra na naszą bramkę. Kapitalnie interweniował jednak Kawaler. Kolejne minuty to coraz wyraźniejsza gra naszej drużyny. Swoich okazji próbowaliśmy w kontratakach i po stałych fragmentach. Najpierw Kwaśniewski dośrodkował na głowę Praciaka, ten jednak nie trafił w bramkę. Chwilę później znakomitą szansę miał Gola. Z rzutu wolnego dośrodkował Fabisiak, a nasz obrońca stanął na piątym metrze oko w oko z Janukiewiczem. Niestety spudłował strzelając głową obok bramki. Kolejne minuty praktycznie do końca pierwszej części mijały podobnie. Górnik miał przewagę z gry, a my groźnie kontrowaliśmy. O pierwszej połowie można by było napisać tyle, gdyby nie dwie kontrowersje. Najpierw Fabisiak znakomicie uruchomił Hałata. Ten powalczył o piłkę w powietrzy z Janukiewiczem. Bramkarza Zabrzan wybił piłkę, ale przy okazji mocno poturbował w polu karnym Hałata. Gwizdek sędziego jednak milczał. Największa kontrowersja miała miejsce tuż przed końcem pierwszej połowy. Kozioł dośrodkował w pole karne z rzutu wolnego, doświadczony bramkarz Górnika źle interweniował na jedenastym metrze, wybijając piłkę w stronę... własnej bramki. Z tego błędu chciał skorzystać Praciak, który już miał dobijać piłkę do pustej bramki z pięciu metrów, kiedy bramkarz gospodarzy bezpardonowo chwycił naszego napastnika za szyję i w slangu sportów walki, sprowadził go do parteru! Gwizdek Pana Babiarza oczywiście milczał... . Jak w tej sytuacji można było nie podyktować rzutu karnego i nie dać czerwonej kartki goalkeeperowi gospodarzy to wie tylko Pan sędzia, ponieważ nawet sami Zabrzanie chwytali się za głowę widząc to jak interweniował Janukiewicz.
Drugą połowę chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć. O ile w pierwszej stworzyliśmy sobie kilka okazji, to w drugiej byliśmy tylko tłem lepiej grających Zabrzan. Graliśmy chaotycznie i nie potrafiliśmy stworzyć sobie sytuacji. A Górnicy grali swoje i spokojnie czekali na nasze błędy. Pierwszy z nich zdarzył się w 68 minucie spotkania. Zamieszanie na dwudziestym piątym metrze wykorzystał Dźwigała, oddając niesygnalizowany strzał. Piłka leciała dość długo, ale nasz bramkarz był zasłonięty i nie zdążył dobrze interweniować w tej sytuacji. Futbolówka ku zdziwieniu wszystkich wpadła do bramki i Zabrzanie objęli prowadzenie. Kilka chwil później było już po meczu. Prawy pomocnik Zabrzan dośrodkował w pole karne na głowę Skrzypczaka, a ten z piątego metra wpakował piłkę do siatki. O ile przy pierwszej bramce można w jakiś sposób usprawiedliwić naszego bramkarza, to przy drugiej popełnił dwa błędy. Najpierw nie wyszedł do dośrodkowania, a później mógł lepiej zareagować przy strzale Skrzypczaka, bo piłka przeleciała mu pod pachą. Do końca meczu nie wydarzyło się już nic godnego uwagi.
Trzeba powiedzieć, że ten mecz przegraliśmy na własne życzenie. Bo o ile Górnik, grający w bardzo mocnym składzie, z gry był dzisiaj lepszy, o tyle my mogliśmy się pokusić przynajmniej o remis, co pokazał pierwsza połowa. Szkoda sytuacji z niepodyktowanym rzutem karnym, ale to nas nie usprawiedliwia, bo w druga połowa meczu była najsłabszą naszą połową w tym sezonie. Mamy tydzień na wyciągnięcie wniosków i wierzymy, że ze Skrą Częstochowa zdołamy odbudować morale.
Górnik II Zabrze – LKS Czaniec 2:0 (0:0)
Bramki: 1:0 – Dźwigała 68 minuta, 2:0 – Skrzypczak 78 minuta-głową.
Żółte kartki: Barbus, Sadzawicki – Borak, Łoś, Kozioł, Fabisiak.
Sędziował Jacek Babiarz (Kluczbork). Widzów 100.
Górnik II: Janukiewicz – Sadzawicki, Wolniewicz, Teichman, Rutkowski – R.Wolsztyński (83. Olszewski), Barbus (88. Staszczak), Kurzawa, Gwaze – Dźwigała, Skrzypczak (90. Papis). Trener Andrzej ORZESZEK.
CZANIEC: Kawaler – Gołuch, Gola, Żak, Borak – Kwaśniewski, Kozioł, Łoś (70. Nowak), Hałat (78. Rzeszutko) – Fabisiak, Praciak. Trener Ryszard KŁUSEK.
Komentarze